Prywatyzacja oświaty
4 grudnia 2014
Jak napisaliśmy wczoraj w DGP, samorządy już nie likwidują tak nagminnie szkół. Czy ucieszyła pana ta informacja?
– Spodziewałem się jej, bo z badań wynika, że w roku wyborów samorządowych władze lokalne rzadziej decydują się na zamykanie szkół. Ale po nich mogą stracić tę wstrzemięźliwość. Tym bardziej że MEN zachęca do rozprawienia się z publicznymi szkołami. Minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska chwali gminy Leśniowice i Hanna, które wbrew prawu wyzbyły się wszystkich samorządowych placówek, za pomysłowość i wskazuje na dobro tamtejszych dzieci. A powinna myśleć o wszystkich uczniach objętych systemem oświaty i stać na straży prawa.
Wraz z pojawieniem się w szkołach sześciolatków powstało ponad 100 nowych prywatnych podstawówek. To chyba dobrze, bo nauczyciele znajdą tam pracę.
– Każde miejsce pracy jest na wagę złota, gdy mamy tylu bezrobotnych absolwentów kierunków nauczycielskich. Ale jaka to praca? Mamy do czynienia z prywatyzacją edukacji. Szkolnictwo staje się usługą sprzedawaną klientom – uczniom, którzy od najmłodszych lat są traktowani jak konsumenci. Prywatyzacja ma wpływ na równość w dostępie do edukacji. Zmienia sposób organizacji procesu kształcenia, ustalania programów nauczania, oceniania uczniów, pedagogów i szkół. Ma też wpływ na to, jak są przygotowani nauczyciele, jakie są warunki ich zatrudnienia i jakość ich życia zawodowego. Edukacja przestaje być dobrem wspólnym, a staje się dobrem prywatnym. Pojawienie się ponad 100 prywatnych podstawówek jest efektem fatalnie i bezkosztowo (nie licząc skromnego programu „Radosna szkoła”) przeprowadzonej reformy obniżenia wieku szkolnego. Firmy szybko wyczuły niezadowolenie rodziców i przygotowały ofertę w postaci małych szkółek z kolorowymi dywanikami i wysokim czesnym. Bo w edukacji żyje się biednie, ale z edukacji bardzo dobrze.
Czy nie obawia się pan, że aby ominąć Kartę nauczyciela, samorządy będą coraz więcej szkół przekazywać stowarzyszeniom?
– Tylko w 2012 r. gminy przekazały stowarzyszeniom 244 podstawówki. ZNP będzie bronić publicznej edukacji. Właśnie przygotowujemy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego. Chcemy, by karta w całości była stosowana wobec nauczycieli w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach prowadzonych przez osoby fizyczne lub osoby prawne niebędące jednostkami samorządu. Wszyscy nauczyciele szkół publicznych – samorządowych i stowarzyszeniowych – powinni mieć taki sam status zawodowy. Karta jest gwarantem wysokiej jakości kształcenia, co potwierdzają wyniki międzynarodowych badań.