36 tysięcy na bruk?
3 października 2016
Tak wynika z projektu budżetu 2017, do którego dotarł tygodnik „Głos Nauczycielski”.
Potwierdzają się najgorsze obawy – w przyszłym roku w oświacie może zabraknąć pracy dla ok. 36 tys. nauczycieli. Taki wniosek można wyciągnąć po analizie rządowego projektu ustawy budżetowej na 2017 rok!!! – pisze GN.
Rząd zapisał w projekcie budżetu wzrost wynagrodzeń nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu zawodowego na poziomie przyszłorocznej inflacji, czyli 1,3 proc. Pensje mają wzrosnąć od 1 stycznia 2017 r. – w zależności od stopnia awansu – o 35-63 zł.
Według uzasadnienia do projektu ustawy budżetowej, subwencja oświatowa na 2017 r. „zawiera skutki podwyżki wynagrodzeń nauczycieli o 1,3 proc. od dnia 1 stycznia 2017 r.”.
Problem jednak w tym, że mimo zapowiedzianej podwyżki wypłacana samorządom subwencja oświatowa praktycznie się nie zmieni i wyniesie 41 miliardów 491 milionów złotych (to o 5 milionów złotych mniej niż w 2016 r.). Tymczasem to właśnie z subwencji oświatowej pochodzą pieniądze na nauczycielskie wynagrodzenia.
Niestety, to może oznaczać, że rząd w kalkulacjach finansowych uwzględnił spodziewane zwolnienia w szkolnictwie, do których prawdopodobnie dojdzie z powodu m.in. likwidacji gimnazjów i przekształceń w szkolnictwie zawodowym. Gdyby bowiem pensje nauczycieli miały wzrosnąć o 1,3 proc., to przy dotychczasowym poziomie zatrudnienia o podobny wskaźnik powinna również pójść w górę subwencja oświatowa. To znaczy – w projekcie budżetu na 2017 r. subwencja powinna być wyższa o ok. 540 mln zł. Tymczasem pozostanie na niezmienionym poziomie.
Średnia zarobków nauczycieli ze wszystkich stopni awansu zawodowego wynosi ok. 3660 zł. Jeśli do zwolnień dojdzie po zakończeniu ruchu kadrowego w szkołach (czyli w końcu sierpnia 2017 r.), to bez pracy może pozostać ok. 36 tys. nauczycieli. Taki właśnie skutek może przynieść brak w subwencji dodatkowych 540 mln zł na podwyżki.
Oczywiście nasze wyliczenia są szacunkowe i opierają się na powszechnie dostępnych danych. Niestety pokrywają się one z innymi sygnałami, jakie docierają do środowiska na temat możliwych zwolnień w 2017 r. Według analiz ZNP, w efekcie likwidacji gimnazjów pracę stracić może 1/3 nauczycieli tych placówek, czyli ok 35 tys. osób. Tak się stanie, jeśli uczniowie gimnazjów zostaną wchłonięci przez szkoły podstawowe i licea, w których część nauczycieli już dziś pracuje na niepełnych etatach. Dyrektorzy mogą więc w pierwszej kolejności przydzielać godziny „swoim” nauczycielom niż zatrudniać nowych.